Nie mam ostatnio czasu na nic, a jak już mam czas, to mi się nie chce.
Do wakacji 36 dni, niby wzięłam się trochę za naukę, ale równie dobrze mogłam się uczyć cały ten semestr, a nie tylko koniec..
W drugiej klasie biorę się za siebie.
Jeszcze ta praca jutro i w niedzielę... To nie tak, że mi się nie chce, po prostu jakoś ta pogoda mnie zniechęca.
Bo jeśli chodzi o pracę, to chcę się zatrudnić na kelnerstwo na wakacje, a najlepiej już od czerwca, żeby sama dorobić sobie do kieszonkowego, bo w tym roku i tak mnóstwo pieniędzy na mnie poszło, jeszcze ten wyjazd na Węgry za tydzień.
Także tak, to chyba najważniejsze, co miałam do powiedzenia. O wadze nie ma co mówić, bo jest różnie.
Jak udaje mi się nie obżerać, jest dobrze, następnego dnia rano mój brzuch jest płaski, nawet da się lubić.
Problem nadchodzi kiedy jem po 19-20. Wtedy czuję się jak jakiś wieloryb, a następnego ranka już nie mam płaskiego brzucha, tylko wydęty balon.
Niby Waszych komentarzy nie ma zbyt wiele, a raczej wcale ich nie ma, tylko sporadycznie ktoś coś skomentuje... Ale to i tak mnie nie zniechęca do pisania. Piszę to tutaj dla Was, żebyście czuli, że nie jesteście sami, ale również dla siebie, żeby mieć gdzie wylać te emocje...
Co u Was? Mam nadzieję, że lepiej niż u mnie, do napisania <3
piątek, 18 maja 2018
czwartek, 10 maja 2018
Aktualizacje
Wiem, dawno mnie nie było.
Co nowego?
Od początku maja dojeżdżam codziennie z domu do szkoły, co oznacza, że spędzam popołudnia w domu, czyli ryzyko jest duże. Poza tym, skończyła mi się ważność karnetu na siłownię, a na razie nie brakuje mi trochę do kupna nowego..
Ale zdecydowałam, że muszę jakoś pilnować tego jedzenia, żeby się nie obżerać... Staram się jeść co 3 godziny i niewielkie porcje, na razie idzie mi całkiem okej...
... ale nie oznacza to, że nie mam ochoty wypić dwóch szklanek wody na hejnał tylko po to, by się tego pozbyć..
Jakiś czas temu zeszłam już na 70,8 kg, ale teraz z powrotem siedzę na 73...
Kurwa.
Niby widzę poprawę, bo 73 to nie 75, ale chcę dojść do wymarzonych 55... chociaż jak tak patrzę, to nawet 60 byłoby już okej...
Nienawidzę tej jebanej 7... nienawidzę siebie... nienawidzę...
Poza tym opuściłam się w nauce, ale staram się podciągnąć na zakończenie roku..
Co nowego?
Od początku maja dojeżdżam codziennie z domu do szkoły, co oznacza, że spędzam popołudnia w domu, czyli ryzyko jest duże. Poza tym, skończyła mi się ważność karnetu na siłownię, a na razie nie brakuje mi trochę do kupna nowego..
Ale zdecydowałam, że muszę jakoś pilnować tego jedzenia, żeby się nie obżerać... Staram się jeść co 3 godziny i niewielkie porcje, na razie idzie mi całkiem okej...
... ale nie oznacza to, że nie mam ochoty wypić dwóch szklanek wody na hejnał tylko po to, by się tego pozbyć..
Jakiś czas temu zeszłam już na 70,8 kg, ale teraz z powrotem siedzę na 73...
Kurwa.
Niby widzę poprawę, bo 73 to nie 75, ale chcę dojść do wymarzonych 55... chociaż jak tak patrzę, to nawet 60 byłoby już okej...
Nienawidzę tej jebanej 7... nienawidzę siebie... nienawidzę...
Poza tym opuściłam się w nauce, ale staram się podciągnąć na zakończenie roku..
Trzymajcie kciuki i piszcie, co u Was <3
Zawsze z Wami,
Skinny Dream
Etykiety:
ana,
anoreksja,
butterfly,
cardio,
ćwiczenia na odchudzanie,
dieta,
dreams,
holidays,
jak schudnąć,
jedzenie,
kalorie,
odchudzanie,
oszczędzanie,
perfection,
piękne ciało na lato,
pro ana,
spalanie tłuszczu
Subskrybuj:
Posty (Atom)