Co nowego?
Od początku maja dojeżdżam codziennie z domu do szkoły, co oznacza, że spędzam popołudnia w domu, czyli ryzyko jest duże. Poza tym, skończyła mi się ważność karnetu na siłownię, a na razie nie brakuje mi trochę do kupna nowego..
Ale zdecydowałam, że muszę jakoś pilnować tego jedzenia, żeby się nie obżerać... Staram się jeść co 3 godziny i niewielkie porcje, na razie idzie mi całkiem okej...
... ale nie oznacza to, że nie mam ochoty wypić dwóch szklanek wody na hejnał tylko po to, by się tego pozbyć..
Jakiś czas temu zeszłam już na 70,8 kg, ale teraz z powrotem siedzę na 73...
Kurwa.
Niby widzę poprawę, bo 73 to nie 75, ale chcę dojść do wymarzonych 55... chociaż jak tak patrzę, to nawet 60 byłoby już okej...
Nienawidzę tej jebanej 7... nienawidzę siebie... nienawidzę...
Poza tym opuściłam się w nauce, ale staram się podciągnąć na zakończenie roku..
Trzymajcie kciuki i piszcie, co u Was <3
Zawsze z Wami,
Skinny Dream
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz